Najpopularniejsze wpisy

Licznik odwiedzin

DOŁĄCZ DO NAS


Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

niedziela, 25 grudnia 2011

Problem Czarownicy z Łysej Góry

Ziemia Świętokrzyska kojarzy się z krainą puszcz, niedostępnych uroczysk owianych legendami o dawnym kulcie pogańskim, o diabłach i czarownicach, urządzających sabaty na Łysej Górze.  Rozpoczynając rozważania na temat jednej z najpopularniejszych postaci legend regionu świętokrzyskiego należy zastanowić się kim ona tak naprawdę jest, gdzie należy szukać źródeł jej popularności? Aby znaleźć odpowiedź na te pytania należy przyjrzeć się bliżej jej tajemniczej postaci.

Obecnie często spotkać można zamienne stosowanie nazw czarownica i Baba – Jaga, jednak czy znaczą one to samo? W Polsce postać czarownicy ukształtowała się z różnych wzorów. Nie bez znaczenia był tu miejscowy typ, wywodzący się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich, posądzanej o czary wróżki – znachorki. W mniemaniu opinii ludowej była ona w kontaktach z „nieczystymi” siłami, jednak nie koniecznie z diabłem.  Do tego wzorca odnieść można postać Baby – Jagi, gdzie Baba oznacza kobietę starą, Jaga zaś jędzę, czyli kobietę złą i niebezpieczną. Z biegiem czasu i upowszechnianiem się w XVI-XVIII wieku procesów o czary, na ziemiach polskich popularny stał się importowany z Zachodu obraz czarownicy. Oskarżane o czary nadal były najczęściej wiejskie lub małomiasteczkowe znachorki, ale w ich czynnościach dopatrywano się udziału diabła. Zachował się więc wśród ludu typ czarownicy ukształtowany właśnie w tym czasie. Była to przeważnie osoba starsza, często upośledzona, która swym wyglądem wzbudzała strach i obrzydzenie. Wywoływało to brak akceptacji ze strony otoczenia, powodowało izolację, co z kolei wpływało na swoisty sposób życia czarownicy. Niekiedy o czary posądzano także kobiet młode, nie odznaczające się specjalnymi cechami fizycznymi. Ludzie na wsi dość chętnie przypisywali opinię czarownicy kobietom powszechnie nie lubianym, a więc nieżyczliwym, zawistnym, złośliwym czy wyjątkowo nietowarzyskim.  Tak więc obraz jędz i jag zatarł się zlewając się w jedną całość z wizerunkiem czarownicy – wspólniczki diabła, która - jak pisał Julian Tuwim - „Nigdy prawie z godnych i majętnych, ale niewiasty proste, ubogie, w nędzy żyjące, to jest temi karmiące się potrawami, tym podlegające niewygodom, które bez wrodzonej skłonności same przez się umysłu choroby sprowadzają.” 

Nie wszystkie czarownice są takie same: „Czarownice w czarach swych rozmaicie się obierają. Zaczym wiedzieć potrzeba, iż jako trojakie są czarownice, to jest: szkodzące a ratować nie mogące; drugie, które ratować mogą, ale z jakiejś osobliwej z szatanem umowy nie szkodzą; trzecie, które i szkodzą i ratować mogą (…).” 

Nieodłącznym atrybutem, a zarazem środkiem transportu czarownicy jest miotła. Jak pisał Kazimierz W. Wójcicki: „Czarownice ruskie lecą w stępie, żmudzkie latają na miotłach, litewskie na łopatach, polskie na ożogach, miotłach; dosiadywały kozły, siadały w niecki, by w pojazd wygodny.”  Każdy z tych środków transportu ma odrębną tradycję i symbolikę, a ich początków można doszukiwać się w starogermańskim słowie hagazussa, które oznacza „starą kobietę latającą na żerdzi z płotu”. Pierwotnie czarownice ukazywano jako kobiety latające na osobliwych zwierzętach, potem zastąpiono je laskami, szablami, kijami, ożogami, łopatami, radłami czy ostatecznie miotłami.  U podstaw wierzeń w żeńską moc przenoszenia się w sposób nadprzyrodzony leżą antyczne podania, że kobiety zjadłszy noworodka mogą przemienić się w latające strzygi. Postać nocnej czarownicy nie obca jest też ludom germańskim, a w starożytnym Rzymie wierzono, że kobiety wraz z boginią Dianą odbywają nocne, szalone wędrówki.

Wiara ta była mocno zakorzeniona w średniowiecznej Europie, a z czasem nadano spotkaniom tym diaboliczny charakter. Ponieważ Kościół zawsze uważał Dianę i pogańskie bóstwa za demony, rzeczą normalną stało się traktowanie tych tradycji jako dzieła szatana. Podróże na zwierzętach szybko przekształcono w loty napowietrzne, a kobiety je wykonujące uznano za czarownice mające niepodważalny związek z diabłem. „(…) ażeby wylatując kominem z domu, mogły się unosić  w powietrzu, smarowały ciało tłustością z dzieci przed chrztem uduszonych, a dosiadłszy starej miotły wymawiają zaklęcie: Płot, nie płot, wieś nie wieś, a ty, biesie, nieś! 

W ten sposób czarownice mogły udawać się na sabaty, które odbywały się na Łysej Górze. Z czasem Łysą Górą zaczęto określać każde domniemane miejsce spotkań diabła z czarownicami. Protokoły sądowe z XVII i XVIII wieku zawierają obszerne informacje o lokalizacji Łysych Gór, które miały znajdować się „na dębie”, „na dębinie”, na wierzbie, pod Bożą Męką, w pieńkach, w borze, w błocie przydrożnym, we młynie, w stodole, za wsią, na szczycie kościoła, na cmentarzu.  Z czasem jednak w relacjach z procesów czarownic utarło się podawanie za miejsce sabatu jakiejś pobliskiej góry czy wzniesienia. Pierwotnie za regionalne źródło europejskich polowań na czarownice uznawano górzyste rejony Francji, Szwajcarii, Niemiec i Włoch, które ze względu na odmienność krajobrazu, tonące w chmurach skaliste szczyty, gęste lasy i niedostępne pustkowia potęgowały ich tajemniczość. Z biegiem czasu wpłynęło to na ukształtowanie się syndromu tzw. łysych gór, a miejsca im podobne zaczęły być utożsamiane z uprawianiem czarów.

Zgodnie z legendami sabaty, czyli spotkania diabła z czarownicami, odbywały się w nocy ze środy na czwartek, rzadziej z czwartku na piątek, kiedy „szatan na niebie ukaże się w postaci barana, albo której w postaci kozła stanie przede drzwiami”  W niektórych rejonach łysogórskie spotkania odbywały się raz w tygodniu, w innych tylko kilka razy w roku. Zbiegały się one wówczas z nocą świętojańską, wigilią Zielonych Świąt czy innymi świętami kościelnymi.  Sabat przebiegał w ustalonym porządku. Po przybyciu na miejsce spotkania czarownice zastają diabła najczęściej w postaci kozła z rogami na czole, czasem przybierał on postać zająca czy wołu. Następnie czarownice składają mu pokłon, czyniąc ofiary z dzieci i odprawiają mszę. Jeżeli wśród przybyłych znajdują się jakieś nowicjuszki otrzymują one chrzest, a warunkiem przyjęcia do grona czarownic jest zaparcie się wiary i zbezczeszczenie poświęconej hostii. Zostają też naznaczone zadrapaniem. Następnie ma miejsce biesiada, po zakończeniu której odbywają się tańce. Obowiązuje w nich następująca hierarchia: w pierwszej parze idą ropuchy przybrane w czarny aksamit, następnie diabły i diablice, a na końcu czarownice z ropuchami bądź kotami na głowie czy ramieniu. Zabawa dobiega końca wraz z pierwszym pianiem kura, wówczas diabeł zmienia się w lisa i znika, a czarownice wracają do swych domów. 

W czasie sabatów czarownice doskonaliły także swoje umiejętności, wymieniały się spostrzeżeniami i wiedzą. „Działalność czarownic szła w kilku kierunkach. Pierwszym były czary mające na celu szkodzenie zwierzętom gospodarskim – ściąganie na nich chorób, napuszczanie wilków, które by je pożarły. Najczęściej jednak czarownice ograniczały się do odebrania od nich pożytków czyli mleka lub jaj, które w mniemaniach zabobonnych mieszkańców wsi zabierały do siebie. Drugim kierunkiem działalności czarownic były czary mające na celu ściągniecie nieurodzaju, a więc spowodowanie niekorzystnych warunków atmosferycznych, lub plagi robactwa czy myszy. Trzecim – szkodzenie na zdrowiu czyli powodowanie chorób, a nawet doprowadzenie ofiar do śmierci. Czwartym – czary miłosne czyli skierowanie uczuć danej osoby w odpowiednim kierunku, odebranie powodzenia w miłości, spowodowanie bezpłodności i impotencji. Piątym – tzw. odebranie szczęścia.”

Tak utrwalony wygląd i atrybuty czarownicy przetrwały do naszych czasów jako gotowy wizerunek urozmaicany dziś i przystosowany do lokalnej kolorystyki. Motyw czarownicy tak mocno związanej z osobliwościami Łysogór kształtował się w ciągu ostatnich dwóch stuleci w długotrwałym procesie wzajemnego oddziaływania ludowych podań i przekazów piśmiennych. Do końca okresu nowożytnego dominował obraz Łyśca jako miejsca kultu pogańskiego, ale jeszcze nie miejsca sabatów czarownic, co dokonało się pod koniec tego okresu, a ostatecznie dopiero w XIX wieku.  Sławne miejsce zgromadzeń [czarownic] jest Łysa Góra, w Sandomierskiem, tam we czwartek po nowiu księżyca, z odległych stron Polski spieszą na biesiady. Łyse Góry ma i Ruś swoje, równie jak Żmudzini.” 

 Fot. 1 Świętokrzyskie gołoborza (Łysa Góra/ Święty Krzyż)

 Podkreślić należy, że podania o świętokrzyskiej czarownicy zrodziły się w ludzkiej mentalności i przetrwały w sferze legend nie mając podłoża w aktach procesów czarownic czy zapisie kronikarskim. Co więc sprawiło, że na trwałe zakorzeniły się w tradycji regionu? Dużą rolę mogła tu odegrać domniemana, pogańska przeszłość Łyśca, do XV/XVI wieku nazywanego Łysą Górą (Fot. 1). Ten drugi co do wielkości szczyt Gór Świętokrzyskich, często spowity mgłą, od dawna fascynował ludzką wyobraźnię i bez wątpienia stał się inspiracją i znakomitym tłem dla legend o biesiadach czarownic. Swoją unikatowością Góry Świętokrzyskie przyciągały licznych podróżników, a ich zapierający dech w piersiach krajobraz doczekał się wielu piewców – w tym najsłynniejszego pisarza regionu, czyli Stefana Żeromskiego. Dziewiętnastowieczne relacje z podróży utrwalały określony historyczny i krajobrazowy wizerunek Łysogór. Niemałą rolę odegrał w tym względzie rozwijający na początku XX wieku coraz bardziej ruch krajoznawczy oraz  żywsze w okresie międzywojennym zainteresowanie regionalizmem. Ludowe podania, pieśni, bajki jako nieodłączny komponent ustnej tradycji zaczęły stanowić niezwykle inspirujący materiał dla ówczesnych twórców. Wątek ten spotykamy w opisach Niemcewicza, Armińskiego, Święcickiego, Wiślickiego, Chądzyńskiego czy Sobieszczańskiego. Zwłaszcza ostatni z nich podkreślał trwałość elementu czarownicy w miejscowej tradycji ustnej.

Motyw złych mocy i wiedźm na Łysej Górze upowszechniała także już na początku XX stulecia literatura krajoznawcza. Na kartach kolejnych książek, przewodników i informatorów zagościła na stałe historia zlotów czarownic (Ryc.1). Motyw ten nie zdominował wówczas regionalnej symboliki, ale na trwałe stał się elementem tradycji kulturowej. Swojego plastycznego przedstawienia doczekała się czarownica w ilustracjach Jana M. Sowińskiego zamieszczonych w zbiorku legend Józefa Ozgi – Michalskiego pt. „Łysica gwarzy”. Prawdziwą eksplozje popularności wizerunku Baby – Jagi można zaobserwować po 1945 r.,  a na trwałe do zbiorowej świadomości regionu motyw ten został wprowadzony w latach sześćdziesiątych dzięki środowiskom artystycznym, krajoznawczym i harcerskim. Po wojnie czarownica z Łysej Góry ubrana została w pasiastą zapaskę – charakterystyczny strój ludowy i tak przygotowany jej wizerunek pojawił się w wielu lokalnych przedsiębiorstwach, trafił na okolicznościowe stemple, wydawnictwa i druki.

 Ryc.1 Czarownica świętokrzyska, Źródło: Ilustracja do zbioru „Legendy świętokrzyskie” Jerzego Stankiewicza, s. 32

Czarownica z czasem stała się nieodłączną częścią krajobrazu i tradycji Gór Świętokrzyskich, a jego najwyższym szczytom, Łysicy i Łyścowi, nadała swoistego, tajemniczego kolorytu. „Dzięki swemu wybitnie dekoracyjnemu charakterowi, [szczyty] stały się natchnieniem dla pieśni i baśni ludowej. Bowiem gdzież mogły pojawić się klechdy o czarownicach, południcach i zaklętych pałacach jak nie na gołoborzu Łysicy, gdzie zwały kamieni, z ponuro sterczącymi kikutami jodeł, strąconych przez pioruny, świecą tajemniczo w blasku księżyca?”.

Autorka artykułu: Monika Wiejaczka

 Studentka I roku SUM Geografii

Studenckie Koło Naukowe Krajoznawców

Uniwersytet Humanistyczno- Przyrodniczy

Jana Kochanowskiego w Kielcach

ps. serdecznie dziękuję za zgodę na publikację tego artykułu na łamach Moje Sandomierskie.


Literatura:

Baranowski B., 1965, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź

Baranowski B., 1988, O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach, Łódź

Firkowska L., 1995, Legendy świętokrzyskie, Kielce

Łuczak A., 1993, Czary i czarownice- wczoraj i dziś, Tarnów

Prauss S., Region świętokrzyski natchnieniem dla malarzy, [w:] Radostowa, R.3, 1938, nr.1

Rożek M., 1993, Diabeł w kulturze polskiej, Warszawa – Kraków

Tuwim J., 1924, Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie, Warszawa

Wijaczka J. (red), 2001, Region świętokrzyski. Mit czy rzeczywistość?, Kielce


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam, może ktoś wie co się dzieje z tym blogiem,że tylko reklamy się zmieniają,czyżby umierał śmiercią naturalną czy po prostu nie ma już o czym pisać,znakiem tego w Sandomierzu i w okolicach nic się nie dzieje???

PK pisze...

...aby blog dalej prężnie funkcjonował, potrzebujemy niewielkiego wsparcia sponsorskiego ze strony osoby/firmy, która chciałby aby blog nadal dostarczał informacje z regionu.