Najpopularniejsze wpisy

Archiwum

Licznik odwiedzin

DOŁĄCZ DO NAS


Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

niedziela, 1 maja 2011

Na ratunek tajemniczej podsandomierskiej budowli

Na naszych oczach popada w ruinę jedna z najbardziej tajemniczych, owianej licznymi legendami, zabytkowych budowli regionu. Jeśli nikt nie włączy się aktywnie do jej zabezpieczenia, wówczas za 3-4 lata pozostanie z niej tylko kupa gruzu. Poznajcie, póki nie jest jeszcze za późno, fascynującą historię kaplicy św. Rocha i Jacka znajdującej się na niewielkim wzniesieniu w podsandomierskich Kicharach Nowych.

Majowe weekendy sprzyjają "krótkim wypadom za miasto". Korzystając z chwili wolnego postanowiłem odwiedzić niezwykle urokliwą, poprzecinaną licznymi wąwozami lessowymi, leżącą w dolinie Opatówki wieś Nowe Kichary a przede wszystkim znajdującą się tam bardzo tajemniczą budowlę - Kaplicę św. Rocha i Jacka, która jest pozostałością dawnego klasztoru/dworu obronnego sióstr bernardynek.

Nie bez kłopotów, 1 maja 2011 rok około południa po dość długich poszukiwaniach w końcu dotarłem do znanej mi dotychczas tylko ze zdjęć baszty. Mimo deszczowej pogody, nie dałem za wygraną - skoro już tu dotarłem musiałem bardzo dokładnie zwiedzić zabytek. Co więcej, udało mi się porozmawiać z jedną z okolicznych mieszkanek, która opowiedziała mi bardzo dużo fascynujących historii na temat tego miejsca (o tym w dalszej części artykułu).

Z drogi bardzo trudno dostrzec wieżę, dopiero po bliższym przyjrzeniu się możemy zobaczyć jej wierzchołek.

Dochodząc do ruin naszym oczom ukazuje się taki widok - w tle zabudowania mieszkańców Kichar sąsiadujące z wieżą.

Historia

Kichary (dawniej Kuchary) to stara wieś służebna Sandomierza, której mieszkańcy za obowiązek mieli zaopatrywanie kuchni książęcej. Pierwszym udokumentowanym dziedzicem Kichar, wzmiankowanym ok. poł. XIV w. był szanowany mieszczanin z Sandomierza Bartko. W kolejnych wiekach wieś przechodziła w coraz to nowe ręce. W końcu wieku XVI Kichary należały do podskarbiego koronnego Jacka Młodziejewskiego, który następnie sprzedał wieś Prokopowi Sieniawskiemu z Granowa. W kilka lat później wdowa po Sieniawskim przepisała wieś siostrom benedyktynkom z Sandomierza, które w roku 1623, po spaleniu się sandomierskiego klasztoru, wprowadziły się do dworu w Kicharach.

Jedne źródła podają, że to właśnie siostry benedyktynki wybudowały dwór obronny w Kicharach. Z kolei w "Monografii historycznej parafii Góry Wysokie" wydanej w 1936 ksiądz Aleksander Bastrzykowski sugeruje, że budowla przypominająca zamek stała w tym miejscu dużo wcześniej, zanim benedyktynki przybyły do Kichar. Oto fragment monografii, mówiący o tym miejscu: "Od najdawniejszych czasów stał na pagórku w Kicharach dwór murowany na piętro, zameczkiem zwany. Obszerne podwórze i zabudowania dworskie opasane były wysokim murem z czterema basztami po rogach i dwoma z ciosowego kamienia bramami, z trzech stron otaczała go woda. Strzelnice w basztach i cały zewnętrzny wygląd tego miejsca przekonywały, że było obronnem".

Na obecną chwilę i stan wiedzy nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć kto i kiedy tak naprawdę wybudował obronną budowlę w Kicharach. Jeśli nie zrobiły tego siostry, to czy zrobił to jeden z poprzednich właścicieli? Być może ewentualne badania archeologiczne, wyjaśniłyby tę zagadkę.

Siostry benedyktynki opuściły Kichary w roku 1865 i przeniosły się do nowo wybudowanego klasztoru. Od tego czasu budowla popadała w ruinę. Jeszcze w II połowie XIX wieku stały dwie wieże. Na początku XX wieku pozostała już tylko jedna nazwana kaplicą Św. Rocha i Jacka. W czasie II wojny światowej została znacznie zniszczona wraz z otaczającymi ją murami. Swoje "trzy grosze" dorzucili również mieszkańcy, którzy po wojnie, jak powiedziała mi miejscowa kobieta z którą rozmawiałem, rozbierali resztki murów i wykorzystywali kamień do budowy własnych domów.


Stan obecny

Dziś, odwiedzając tę budowlę możemy obejrzeć tylko jeden fragment murów oraz ściany wieży, które wyglądają jakby za chwilę miały się zawalić. Obecnie budowla jest, co tu dużo mówić, w opłakanym stanie. Sądzę, że gdyby nie druty spinające budowlę u góry, już dawno po wieży nie byłoby ani śladu.

Tylko dzięki metalowym prętom spinającym wieżę, ta jeszcze jakoś się trzyma.

Wzdłuż ścian od samego dołu do góry idzie kilka spękań, które miejscami mają nawet kilkanaście centymetrów. Ze względu na to, że wieża nie ma dachu (zawalił się po wojnie w latach 60-tych i 70-tych), ściany i spękania narażone są na bezpośrednie działanie wody i warunków atmosferycznych. Dodajmy, że budowla zbudowana jest z dość miękkich skał piaskowych - czyli miękka skała, woda i brak zabezpieczenia oznacza bardzo szybką degradację a w konsekwencji w niedługiej przyszłości całkowite zawalenie się wieży.

Do środka można spokojnie się dostać poprzez dwie duże dziury. Wewnątrz na ścianach znajdują się resztki XVIII - wiecznych polichromii oraz fragmenty dawnej architektury. W jednym z portali znajdują się również drewniane drzwi od zewnątrz okute blachą.

Poza wieżą pozostał tylko jeden większy fragment muru o długości 3-4 metrów i wysokości ok 1,5 metra. Chodząc dalej można natknąć się na resztki murów wystające z ziemi.

Na szczycie wieży znajduje się bardzo dziwny krzyż (po raz pierwszy w życiu spotykam się z takim wizerunkiem krzyża) z dwoma poprzecznymi ramionami i czymś na kształt liści odchodzącym w górę i dół. Ponad sto lat temu ksiądz Wiśniewski pisał: "Na kaplicy krzyż o dwóch ramionach, przy kaplicy cmentarzy 25 kroków długi 24 szeroki".

Bardzo cieszy fakt, że mieszkańcom Kichar tak bardzo zależy na tym aby wieża stała i była atrakcją turystyczną regionu. Dzień przed moim przybyciem – 30 kwietnia 2011 roku sołtys wsi wspólnie z mieszkańcami i strażakami z miejscowego OSP oczyścili cały teren wokół wieży z zarośli. Z rozmowy, którą przeprowadziłem z mieszkanką Kichar wynika, że kilkukrotnie rozmawiano już na temat odnowy wieży – sołtys i mieszkańcy bardzo tego chcą, ksiądz z parafii (teren podobno należy do kościoła) już tak bardzo nie kwapi się do tego.

Lokalizacja

Do ruin wieży najłatwiej dotrzeć z „centrum” Kichar pieszo. Jadąc od strony Dwikóz dojeżdżamy do Nowych Kichar. Przy „rondzie” koło OSP Nowe Kichary zostawiamy na poboczu samochód i dalej ok. 400 metrów idziemy pieszo, asfaltową drogą idącą na południowy-zachód. Za mostkiem skręcamy z polną drogą biegnąca wzdłuż Opatówki i po przejściu około 150 metrów wąwozu zobaczymy wieżę. Jeśli będziemy mieli kłopoty z dotarciem trzeba spytać tubylca o ruiny kaplicy św. Rocha – każdy wskaże nam drogę.

"Opowieści niesamowite"

Ta druga informacja z powyższego cytatu o rzekomym cmentarzu też wydaje się prawdziwa. Otóż, jak powiedziała mi mieszkanka Kichar, po wojnie jeden z mieszkańców budujących dom w bezpośrednim sąsiedztwie (kilkadziesiąt metrów) wieży natrafił na coś na kształt dzbanów z umieszczonymi wewnątrz kośćmi. Podobno wykopał ich trzy. Ponadto zaraz po wojnie podczas prac polowych na okolicznych podwórkach natrafiano również na fragmenty kości. Co się z nimi stało, niestety nie wiadomo.

Mieszkanka Kichar, z którą miałem przyjemność rozmawiać opowiedziała mi wiele bardzo interesujących historii dotyczących wieży. Część jak przypuszczam ma na pewno podłoże historyczne i zdarzyło się naprawdę, inne związane m.in. z duchami sióstr to legenda, ale w każdej z nich jest ziarnko prawdy.

Do lat 70-tych na szczycie wieży kaplicy znajdował się dach. Na jednej ze ścian wisiał olejny obraz św. Rocha. W maju obok wieży obywały się majówki, co roku w święto Rocha i Jacka odbywały się tu uroczystości i msze święte. Niestety pewnego dnia mieszkańcy Kichar, którzy przyszli do wieży zauważyli, że obrazu nie ma. Został nocą ukradziony. Do dziś niewiadomo, kto go ukradł i co się z nim stało. Cień podejrzeń padł ja któregoś z mieszkańców, bo nikt spoza wsi nie wiedział o istnieniu tego obrazu. Kiedy oglądałem od wewnątrz wieżę, wyraźnie było widać miejsca po wiszących tam niegdyś obrazach. Wewnątrz poza opisywanym obrazem wisiało jeszcze kilka innych, o których pisze m.in. ks. Wiśniewski m.in. przedstawiające św. Bernardyna i św. Scholastykę. Co się z nimi stało, niewiadomo. Być może są z jednym z zakonów bernardynów na terenie Polski.

Kolejna opowieść, którą usłyszałem dotyczy tajemniczych piwnic, w których rzekomo ukryty jest skarb bernardynek. W ścianie wąwozu, który prowadzi do wieży od strony Opatówki, podobno ukryte są duże metalowe drzwi prowadzące do tajemnych lochów. Najstarsi mieszkańcy wsi potwierdzają ich istnienie. Co więcej podobno co jakiś czas mieszkańcy najbliższych domów sąsiadujących bezpośrednio z wieżą słyszą dziwne dźwięki i chrobotania – według przekazów to duchy sióstr benedyktynek, które próbują bezskutecznie odnaleźć ukryty przez siebie skarb. Pewnym potwierdzeniem istnienia jakiejś pustej przestrzeni pod ziemią może być również to, iż kilka lat temu na podwórzu domu stojącego powyżej wieży do jednego z kretowisk wlano bardzo duże ilości wody, która bardzo szybko (niemożliwe, aby taka ilość wody zmieściła się w korytarzach kretowiska) zniknęła pod ziemią. Jeśli jest to prawdą, może być do niezbitym dowodem na istnienie podziemnych piwnic.



Podsumowanie

Wizyta w opisywanej wieży zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Jest to niezwykłe miejsce, o którym mało kto wie, a szkoda bo odpowiednio wypromowany a przede wszystkim zabezpieczony obiekt, mógłby stać się nie lada atrakcją turystyczną ale urokliwej wsi Nowe Kichary, w której ze względu na swoje walory przyrodnicze widzę bardzo duży potencjał turystyczny.

Co my możemy zrobić? Przede wszystkim informować i promować ruiny wieży wśród lokalnej społeczności oraz turystów odwiedzających sandomierskie. Konieczne jest przede wszystkim ustawienie tablicy informacyjnej oraz drogowskazów kierujących od ronda do samej wieży. Widząc chęci i zaangażowanie mieszkańców Nowych Kichar warto wesprzeć ich w promowaniu tego miejsca.

Jeśli nie zadbamy o to miejsce, niebawem jedynym świadectwem po tym miejscu będzie ta wiekowa lipa, pamiętająca zapewne czasy ostatnich benedyktynek zamieszkujących ten klasztor.

5 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bardzo interesujące...

beniak pisze...

Idąc ścieżką poniżej ruin, wzdłuż Opatówki jest w skarpie piwnica. Ma chyba tą samą metrykę co ruiny. Jest pięknie wypełniona śmieciami bytowymi okolicznych mieszkańców. Szkoda... szlag mnie trafił jak to zobaczyłem. Miejsce warte odwiedzenie, cała dolina Opatówki jest ładniusia.

Anonimowy pisze...

Bardzo interesujący artykuł, mam nadzieję, że uda się trwale zabezpieczyć a być może i odrestaurować wieżę. Pozdrowienia z Gdyni!

Anonimowy pisze...

Podziele sie z Wami jedna z najciekawszych legend jakie uslyszalem o podziemiach, znajdujacych sie nieopodal kaplicy św. Rocha i Jacka w Nowych Kicharach :) Mialy one jakoby łaczyc zamek w Kicharach z kosciolem w Gorach Wysokich podziemna trasa! Calej tej historii mityczno- basniowej otoczki dodaje podanie jakoby podziemia byly tak przystosowane, ze siostry (Panny Benedyktynki)poruszaly sie tym ,,traktem" saniami ciagnietymi przez konia- to sie nazywa prototyp metra (jak zawsze to my polacy bylismy ze wszystkim przed reszta swiata :) ) Zapytacie slusznie jak to mogly poruszac sie saniami, ktore maja plozy, nie zas kola... I tu ludowa pomyslowosc odpowiada, iz podziemna droga wysypana byla sola, a konie mialy podkowy przybite w odwrotna strone niz normalnie, po to by obcy nie mogli wywnioskowac w ktora strone jechaly sanie! Faktem niezbitym jest to, ze przez pewien okres benedyktynki grzebane byly w podziemiach kosciola w Gorach Wysokich, obecnie zamurowanych.

Anonimowy pisze...

:) A co konie na to?;)