Najpopularniejsze wpisy

Licznik odwiedzin

DOŁĄCZ DO NAS


Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

piątek, 7 stycznia 2011

Gdzie się podziało "tamto" Podwale?

W najnowszym numerze Tygodnika Nadwiślańskiego (nr 1/2011 z dn. 6.01.2011) na 9 stronie zamieszczono niezwykle ciekawy artykuł "Projekt Podwale", który przenosi nas kilkadziesiąt lat wstecz do tętniącego życiem "miasta w mieście" usytuowanego poniżej Ucha Igielnego. "Przebudowa" z lat 70. i 80. oraz zeszłoroczna rewitalizacja, na dobre zatarły wszelkie ślady przeszłości tego miejsca. Już niewielu zostało tych, którzy pamiętają dawne Podwale sprzed kilkudziesięciu lat, najwyższy więc czas aby przelać na papier wspomnienia tych osób, klimat i nastrój tego niezwykłego miejsca.


Tak Podwale zapamiętali jego dawni mieszkańcy. Poniżej zamieszczam kilka cytatów, który mam nadzieję, zachęci Was do lektury całego artykułu.

"Kiedyś całe Podwale było jednym wielkim ogrodem. Taką właśnie pachnącą ulicę zapamiętał Ryszard Zamojski, który mieszkał tu od 1949 roku do początku lat 70. Kilkuosobowa rodzina Zamojskich zajmowała skromne lokum w domu nauczyciela Kiliańskiego, otoczonym ogrodem pełnym drzew owocowych, nadzwyczaj smacznych, nieznanych dziś odmian".

"Na Podwalu, gdzie wszystkich dorosłych dzieci nazywały wujkami i ciociami, przez cały rok przybysza witał zapach tradycyjnych wędlin, piekącego się chleba, a wiosną i latem oszałamiał aromat kwitnących ślij, grusz i jabłoni(...). A kiedy dołączył do nich zapach przydomowych bzów, jaśminów, czeremchy, lip i akacji, aż kręciło się w głowie."

"Przed kilkudziesięciu laty w domu na Podwalu mieszkał garncarz Radulski, absolwent kołomyjskiej szkoły garncarskiej (...). Dalej stał obszerny murowany dom z piekarnią na parterze (...). Po drugiej stronie ulicy, tuż obok obecnego parkingu, w domu, gdzie w czasach mojego dzieciństwa mieściła się rozlewnia wód, pełną parą pracowały masarnie Jackowskich i Łygasia (...). "

Artykuł rozpoczyna się ciekawym stwierdzeniem, który może być jednocześnie doskonałą puentą tego wpisu: "Dzisiejszy Sandomierz to wielki falsyfikat. Może ciepły i nastrojowy, ale jednak nieautentyczny. Od dawna nie ma też miejsc, które niegdyś mnie - kilkuletniemu dziecku - wydawały się magiczne."

Coś w tym jest, ale nasz w tym rola aby ocalić z Sandomierza to co najpiękniejsze - to co ulotne spisać na papierze aby za kilkadziesiąt lat kolejne pokolenia miały obraz autentycznego jeszcze Sandomierza.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

niestety, zamiast przyjemnego spaceru podwalem dolnym, można poczuć się jak na deptaku wyłożonym pstrokatym betonem, wspinając się po schodach niewykończonych, jeszcze nienaruszonych zimowym zębem.....Koncepcja uporządkowania tego fragmentu miasta faktycznie była szczytna jednak samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia.....tandetne kolory kostki rodzą podejrzenie, że ktoś miał jej w nadmiarze.....jedynym przyjemnym akcentem są nowoczesne latarnie, które niczego nie udają.